Rozważania
Droga Krzyżowa ze św. Tarsycjuszem i Św. Dominikiem Savio
Zapraszam cię, abyś wyruszył wraz ze mną w wyjątkową drogę krzyżową. Owszem; każda jest wyjątkowa, bo idziemy w niej bok w bok przy naszym Zbawicielu. Jednak tym razem towarzyszyć nam będą nasi dwaj wielcy orędownicy; św. Tarsycjusz i św. Dominik Savio – patronowie służby ministranckiej. Przekonamy się, jak bardzo ich życie w wielu momentach było podobne do ostatniej drogi Jezusa.
Stacja I Jezus skazany na śmierć
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
św. TarsycjuszWiele razy usłyszałeś na swój temat niesłuszny wniosek czy krzywdzącą opinię, a może nawet wyzwiska: „sługus”, „mięczak” albo „dewot”. Jak prosto jest kogoś podsumować patrząc tylko na pozory, ślizgając się po powierzchni. Św. Dominik Savio także wiele razy słyszał podobne słowa wobec siebie. I on przyjął niesłuszne oskarżenia i kłamstwa, jakie jego rówieśnicy rzucali na niego w klasie, zrzucając na niego winę za swoje głupie żarty. Jak bardzo Dominik przypominał wówczas milczącego Jezusa, który został skazany.
Czy ja potrafię przyjmować w pokorze reprymendy starszych, upomnienia rodziców czy nawet skarcenia, choćby były niesłuszne?
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja II Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Ranne wstawanie, przecieranie zmęczonych oczu, zimna droga do kościoła…Iluż z nas zna te uczucia, gdy wczesnym rankiem, gdy inni smacznie śpią, my idziemy właśnie do kościoła na poranną mszę… Popatrz: nie tylko ty stajesz wobec niesienia ciężaru codziennych obowiązków! Czy dostrzegasz, jak w drodze do kościoła idzie obok ciebie umęczony Jezus? Jego nikt nie pytał, czy chce brać krzyż, czy chce iść pod górę, czy chce dostawać biczem. Ty dobrowolnie przyjąłeś na siebie obowiązki ministranta, dlaczego więc tak łatwo z nich rezygnujesz?
Dlatego tak ważne jest, by nad twoim łóżkiem wisiał krzyż. Gdy kolejnego ranka zadzwoni budzik, byś wstał na poranną planową Mszę, spojrzał na niego i mógł powiedzieć za Jezusem: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje…”
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja III Pierwszy upadek Jezusa
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
„Bardzo się cieszę, że upadłeś!” Tak mówi szatan, gdy uda mu się położyć cię na łopatki. Jest jednak pewien sposób upadania, którego on bardzo się boi. To upadnięcie na kolana do modlitwy. Nie wiem jak to dokładnie wyglądało, ale sądzę, że Jezus pierwszy raz upadł właśnie na kolana, by dać przykład postępowania w czasie pokus i cierpień. Czy klękasz do modlitwy ze czcią i pobożnością, czy raczej tak, żeby jak najmniej zbrudzić nowe spodnie? Św. Dominik Savio klękał jeszcze przed świtem na schodach kościoła, aby się modlić na długo zanim kościelny otworzył drzwi świątyni. Człowiek jest największy właśnie wtedy, gdy klęczy.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja IV Jezus spotyka swoją Matkę
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Twoi rodzice zapewne troszczą się, byś swoje ministranckie obowiązki spełniał pobożnie, pilnie i sumiennie. To oni jako pierwsi przekazali ci słowa: „Jezus”, „Bóg”, „Miłość”, „Wiara”, „Maryja”. Oni nauczyli cię składać ręce do modlitwy. Spójrz! Oto teraz sama Matka Boża spotyka Jezusa. Matka zawsze pozna swojego syna – choć może obity i zeszpecony Jezus w ogóle nie był do siebie podobny… A czy Ty potrafisz towarzyszyć swoim bliskim w ich drogach krzyżowych; w chorobie, smutku, zmartwieniach rodziców? Czy wierzysz, że i twoje spojrzenie może dać komuś nadzieję?
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja V Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
św. Dominik SavioRzymski legionista, który odpędził grupę pogańskich chłopców brutalnie bijących św. Tarsycjusza przypomina właśnie Szymona z Cyreny, który pomaga Jezusowi. On też być może wracał do domu z odbytej służby wojskowej. Był zmęczony, głodny, a w domu czekały go kolejne obowiązki i… może kilku łobuzów takich jak ty… Ale i legionistę i Szymona te spotkania odmieniły…Bo było to spotkanie z Jezusem, a w nich nigdy nie ma przypadku. Choć i Tarsycjusz i Jezus , mimo ich pomocy; umarli. Jezus jednak w ich planie życia przewidział te spotkania.
A ty – czy po powrocie do domu ze szkoły, z kościoła okazujesz pomoc Jezusowi, który jest w twoich rodzicach, rodzeństwu, w twoich sąsiadach?
Żadne spotkanie z Jezusem nie jest bezowocne dla naszego życia. Nie pozbawiaj siebie tej szansy spotkania Go w drugim człowieku…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VI Weronika ociera twarz Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Św. Tarsycjusz zanosił komunię więźniom prześladowanym za wiarę w Jezusa. Pewnego dnia… dalszą historię znasz juz doskonale. Czyż postawa twojego patrona nie przypomina odwagi, z jaką Weronika podchodzi do umęczonego Jezusa? Powiesz: czy to warto? co to miało za znaczenie!? Przecież twarz Jezusa po otarciu zaraz oblała się krwią i potem spod ciernistej korony, przecież zaraz pobrudził ją pył z drogi i spaliło ją piekące słońce… Tak, to prawda – mała to była ulga. Lecz właśnie z takich malutkich, pozornie nieprzydatnych uczynków składa się nasza droga do nieba, do świętości.
Dodatkowa służba, pomoc kościelnemu, pójście za kolegę na kolędę… Niby nic, a jednak… spójrz, jak wielką nagrodę za mały, ale zrobiony z miłości czyn, otrzymała Weronika! Prawdziwe oblicze twarzy Chrystusa na chuście! Czy nadal masz wątpliwości, że warto?…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VII Drugi upadek Jezusa
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Jezus upada i to bardzo nisko. Pył z drogi staje się jakby jego pokarmem. Czy może być większe uniżenie? Jednak upadek ten to nie bezsensowny cios – to zbliżenie się Boga do naszego poziomu; to uniżenie się, by spojrzeć w oczy grzesznemu człowiekowi…
I ty zapewne wiele razy upadasz; grzeszysz nieczystością słów i myśli, nieposłuszeństwem i lenistwem, egoizmem i widzeniem samego siebie tam, gdzie należałoby zauważyć innych.
Nie poddawaj się jednak rezygnacji i nie opuszczaj tak łatwo swojej służby. Bycie ministrantem to nie zabawa dla grzecznych chłopców. To walka twardzieli ze swoimi własnymi słabościami. Jeśli twardziel nie zauważa swoich słabości, to przestaje być twardzielem. Ty więc po upadku wstań i idź dalej.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VIII Jezus spotyka płaczące niewiasty
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Często mówi się, że Jezus, spotkawszy na swej drodze jerozolimskie niewiasty; pocieszał je. Usłysz jednak bracie; co mówi: „Płaczcie raczej nad sobą, a nie nade Mną”. Oto Jezus zachęca Cię, byś i ty sam zapłakał, przyglądając się swojej grzeszności. Czy twoja postawa może kogoś zbudować, podnieść na duchu? Czy jako ministrant, animator – jesteś w swoim środowisku jakimś przykładem; „zielonym drzewem”? A może stałeś się już drzewem uschłym, które bardzo łatwo płonie w ogniu? Zapłacz raczej nad swoją niedoskonałością niż nad męką Jezusa, który dokonuje to, co sprawiedliwe, wypełniając doskonale Wolę swego Ojca.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja IX Trzeci upadek Jezusa
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Golgota jest już tak blisko, a ty nagle upadasz i to już po raz trzeci. Belka krzyża przygniata Cię do prochu ziemi i wydaje się, że nie dojdziesz na szczyt… Proszę Cię Jezu; podnieś się, jeśli to możliwe i idź dalej – idź, by dokonało się moje zbawienie!
Trzeci upadek może nas wprawić w zwątpienie, w rozpacz, dać powód do rezygnacji. Czasem pytamy się: „czy to właściwa droga, skoro już trzeci raz na niej upadam?”
W drodze do sukcesów, kariery czy wreszcie do osiągnięcia świętości upadki są nieuniknione. Uczą nas wytrwałości i pokory. Na pewno nasz patron; św. Dominik także je miał, ale ciągle szedł wzwyż. Nie udawaj ministranta-świętoszka, który nie miał w swoim życiu upadków, ale ucz się je wykorzystywać. Dominik był silny charakterem; nie bał się żyć zgodnie z przekonaniami, jakie czerpał z wiary.
A czy ty potrafisz korzystać ze swoich upadków, by się umocnić? Czy rozmawiasz o nich z Jezusem w sakramencie pokuty?
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja X Jezus odarty z szat
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Rzymscy chłopcy, którzy napadli św. Tarsycjusza bardziej interesowali się tym, co ukrywał on w swych dłoniach, niż samym Tarsycjuszem. Próbując wydrzeć mu skarb wiary, jaki niósł, nie zawahali się go poniżyć i pobić. Same też święte hostie, które niósł, zapewne znieważyliby i podeptali. Tarsycjusz jednak odważnie i wytrwale chronił Eucharystię, jaka została mu powierzona…
Dziś i twój skarb, którym jest twoja czystość jest narażony na ataki wielu ludzi, widzących w człowieku jedynie przedmiot, który można użyć. I również jak pogańscy chłopcy osiemnaście wieków temu – tak i dziś; nie wahają się oni użyć podstępu i przemocy.
Czy jesteś w stanie sprzeciwić się odzieraniu z godności siebie i drugiego człowieka? Czy potrafisz mówić o ludzkim ciele w sposób kulturalny i piękny? Jezusa odarto nawet z szat w nadziei, że wraz z nimi odbierze się Mu Jego godność. To się jednak nie udało, bo jego godnością jest to, że jest Bogiem. Chroń godność bliźniego swego jak siebie samego, bo w was obu jest prawdziwe odbicie Boga.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XI Jezus przybity do krzyża
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Wiele jest sytuacji, w których wydaje się nam, że marnujemy czas. „Co ja tutaj robię?”, „po co mi to?”. Pozornie nudne obowiązki, nieciekawy przedmiot w szkole, monotonny wykład na uczelni, planowa służba… A przecież mógłbym w tym czasie zrobić tyle innych rzeczy! Może nawet pożytecznych… I Ty Jezu przez te trzy godziny wiszenia na krzyżu mogłeś dokonać tylu cudów, nawrócić tysiące, wskrzesić i uzdrowić setki ludzi! Tymczasem Ty w czasie największej bezradności i skrępowania uczyniłeś najwięcej jak tylko mogłeś. Przez wiszenie na krzyżu – odkupiłeś ludzkość.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XII Jezus umiera na krzyżu
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Czy był inny sposób, aby nas odkupić? Sposób mniej okrutny, mniej niesprawiedliwy, mniej krwawy… Może i tak. Ale czy w pełniejszy sposób mogłaby się wyrazić Twoja do nas Miłość? Dałeś nam wzór ofiarnej służby dla Boga i bliźnich – aż do wyniszczenia samego siebie, aż do śmierci… „Ojcze w Twe ręce składam ducha Mego”.
Święty Tarsycjuszu – męczenniku Eucharystii… ucz nas takiej służby; służby ofiarnej, ochoczej, zdolnej do poświęceń i bezinteresownej, takiej, do jakiej był zdolny Jezus w czasie swojej ostatniej drogi… Dopóki ziarno, wpadłszy w ziemię, nie obumrze – nie przyniesie plonu.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XIII Jezus zdjęty z krzyża
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Św. Dominik Savio, umierając w wieku 15 lat na gruźlicę, pocieszał swoją matkę mówiąc: „Mamo nie płacz; przecież idę do nieba”. Tak. Gdyby Matka Boża słyszała takie zapewnienie z ust Jezusa; być może spokojniej zniosłaby rozpacz po stracie Syna…A teraz Jego martwe ciało uczciwi ludzie składają w ręce Maryi. Jestem jednak pewien, że pomimo łez i zrozumiałego ludzkiego smutku, Maryja wiedziała już, że Jezus idzie właśnie torować drogę do Nieba. I dla św. Tarsycjusza i dla św. Dominika i dla mnie i dla ciebie… Jezus idzie torować drogę do świętości, która od tamtej pory stała się możliwa. Choć poległ – zwyciężył. Choć zginął – wróci żywy. Choć odszedł ze świata – króluje na wieki. Jeszcze tylko przez trzy dni krzyż będzie znakiem hańby i śmierci…
A ty jak reagujesz na zmartwienia i smutki? Czy nie załamujesz się zbyt łatwo i nie poddajesz zwątpieniu? A może od dziś spróbuj jak Maryja – patrzeć z nadzieją i zaufaniem nawet na najgorsze sytuacje.
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XIV Jezus złożony do grobu
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste…
Ciało św. Tarsycjusza pochowano ze czcią na cmentarzu św. Kaliksta w Rzymie. I nawet on; wielki święty spoczywa tam do dziś, choć raduje się niebieską chwałą, jaką otaczają go jego naśladowcy. Tymczasem jest na świecie wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju grób, który…nie jest już grobem. Jego właściciel opuścił go jakby nigdy nic, nie przejmując się głazem jaki nad nim zatoczono i strażą, jaką przy nim postawiono. Jest na ziemi taki grób, który dał nadzieję wszystkim żyjącym. Grób, który wszystkim nam dał życie. Od tamtej pory już nic nie jest takie, jak kiedyś. Nawet śmierć nie jest nas w stanie oderwać od tego, który tego dokonał. Czy wierzysz w to?
Któryś za nas cierpiał rany…
Zakończenie
Doszliśmy do końca drogi krzyżowej Jezusa Chrystusa. Czeka nas jeszcze jedno ważne wydarzenie, które odmieni losy świata. W radosny poranek zmartwychwstania pańskiego przekonasz się, że każdy upadek, każda łza i każda wylana struga krwi – miały sens…
Nasza służba przy Ołtarzu także ma coś z krzyżowej drogi. Nie bój się jej podejmować, choćby cię ona kosztowała bardzo wiele.
Rozważania Drogi Krzyżowej - Brenna 2004
Rozważania stacji Drogi Krzyżowej
Przygotowane przez uczestników wakacyjnych rekolekcji dla animatorów służby liturgicznej naszej Archidiecezji w Brennej
Stacja I, Jezus skazany na śmierć
Pan Jezus w oczach Boga został skazany za nic. Dziś też ludzie oskarżają nas niesłusznie, a i my nie jesteśmy bez winy – także osądzamy innych. Nie możemy sądzić ludzi za to co nam robią. Nie wiemy do końca jakie mają powody, jakie są przyczyny ich postępowania. Jeden jest tylko Prawodawca i Sędzia. Sądząc, stajemy się nie wykonawcami prawa, ale jego egzekutorami. Sądząc – uwłaczamy Prawu. A robiąc to – uwłaczamy Bogu…
Stacja II, Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Jezu, Ty powiedziałeś nam, że nie dajesz nam cięższego krzyża, niż możemy unieść. Choć w to wierzymy, często rezygnujemy już na samym początku naszej drogi. Dlaczego? Brak nam wiary? Tchórzymy? Dajemy się zwieść? To takie ludzkie. Ty jednak będąc człowiekiem wiedziałeś co Cię czeka. Też czułeś i cierpiałeś. A mimo to wziąłeś dla nas krzyż, który był naszym krzyżem. Potem ruszyłeś w drogę pełną poniżenia i cierpienia. Jezu, naucz nas dźwigać krzyże naszego życia zawsze z myślą o Twoim cierpieniu.
Stacja III, Pierwszy upadek Jezusa pod ciężarem krzyża
Jezu! Nie upadaj! Proszę Cię, idź dalej, to dopiero początek drogi! Tylko Ty możesz zgładzić nasze grzechy, jako jedyny sprawiedliwy! Los całej ludzkości jest w Twych rękach! Proszę! Wstań i podążaj dalej, a ja zrobię to samo w moim życiu.
Stacja IV, Jezus spotyka swoją matkę
Tak jak Twoja matka, my także spotkamy Cię cierpiącego na drodze krzyżowej. Nie musiałeś do Maryi nic mówić. Jakiekolwiek słowa były zbędne i zbyt marne, aby wyrazić to, co wtedy czułeś. Wystarczyło jej matczyne spojrzenie, które choć przesłonięte łzami – wyrażało bezgraniczną miłość. Chryste, spraw, abyśmy nie tyle słowami, co swym życiem zasłużyli na Twą miłość.
Stacja V, Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Pomocy! Pomocy?! Nie Panie. Ty nie wołałeś, ale zniosłeś zadane Ci cierpienie i narzucony ciężar, aby zmazać nasze grzechy. Jednak nie odmówiłeś Szymonowi, kiedy miał Ci pomóc. Przyjąłeś jego ofiarność, dając przykład, że mamy nie odrzucać naszych bliźnich unosząc się pychą. Sami nie możemy kochać, jeśli odrzucamy czyjąś miłość, ukrytą w ludzkiej życzliwości, pomocy i poświęceniu.
Stacja VI, Św. Weronika ociera twarz Jezusowi
Weronika przebywała krótko obok Ciebie, ale mimo to zdążyłeś jej przekazać swój święty wizerunek. Jezu, prosimy Cię, byśmy przykładem życia zaszczepiali w bliźnich Twój obraz – wiarę.
Stacja VII, Jezus po raz drugi upada pod ciężarem krzyża
Jezu, leżysz przygnieciony krzyżem, na którym dokona się dzieło zbawienia. Naszego zbawienia. Teraz dopiero zaczynam pojmować, że trzeba było twojego upadku, by oczy nasze dostrzegły, iż chwile wyczerpania i upadku także mogą prowadzić do celu. A co zrobisz ty? – czy pójdziesz dalej konsekwentnie ta samą drogą, czy też zawrócisz na inną? Może będzie wygodniejsza i łatwiejsza, ale nie dająca pewności zbawienia. Jezu – Twoja odpowiedź na powołanie była jednoznaczna. Czy ty jeszcze się wahasz?
Stacja VIII, Jezus spotyka płaczące niewiasty
Dobry Jezu. Ty zwracasz się do niewiast słowami: „Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad swoimi synami”. Przykładem uczysz nas wrażliwości i troskliwości. Nie użalasz się nad sobą. W ogromie swego cierpienia zauważasz także innych ludzi i ich potrzeby. Panie, daj nam prosimy siłę, abyśmy mogli dojrzeć nasze słabości i zmienić to, co złe w naszym życiu. Naucz nas też otwartości na drugiego człowieka. Zwłaszcza cierpiącego.
Stacja IX, Trzeci upadek Jezusa pod ciężarem krzyża
Jezu, Ty po raz trzeci boleśnie upadasz. Jednak potrafisz się podnieść, tak jak jest to napisane w Piśmie Świętym. Swoją nieustępliwością uczysz nas nie poddawać się w ciężkich sytuacjach. Niosłeś bardzo ciężki i bolesny krzyż, aby nasze brzemię było lekkie, a jarzmo – słodkie. Za to wszystko – bądź pochwalony!
Stacja X, Jezus z szat obnażony
Panie Jezu, zdarto z Ciebie szaty. Lecz w moich oczach nadal jesteś odziany; w godność człowieczeństwa i ogrom bóstwa. Bóg stwarzając człowieka zamknął w nim Twoje podobieństwo, myśl i miłość. Panie Jezu, naucz nas szanować człowieka, abyśmy nie obdzierali jego godności. Stwórz w nas na nowo czyste oczy, myśl i serce, abyśmy byli godni dotykać Ciebie w człowieku.
Stacja XI, Przybicie do krzyża
Jezu, Ty przybijany do drzewa krzyża w ciszy i spokoju znosisz wyrok jaki na ciebie wydaliśmy, my – grzesznicy. Moje kłamstwo przebija Twoją rękę. Gniew przeszywa swym ostrzem Twe nogi. Oszustwo wbija się boleśnie cierniem w Twą głowę. Panie, pomóż nam, byśmy w ciszy i cierpliwości znosili krzywdy nam wyrządzane. Naucz nas oddawać Ci nasze bóle, abyśmy w Twych ranach znaleźli ukojenie i sens cierpienia.
Stacja XII, Śmierć Jezusa na krzyżu
I stało się… „Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mego…” Po wielu godzinach męki umierasz Jezu dla nas i za nas. Już dosyć życia na ziemi. Wypełniłeś swoje zbawcze zadanie. To, dla którego przyszedłeś na świat i dla którego Maryja poświęciła całe swe życie. W chwilach cierpienia nie zapominajmy o Jego męce. Szanujmy i doceniajmy każde cierpienie. Wielkie dzieło Miłosierdzia Bożego dopełniło się bowiem w męce krzyżowej.
Stacja XIII, Zdjęcie ciała Jezusa z krzyża
Jezu, teraz już wiemy, że umiera tylko nasze ciało, a dusza pozostaje na zawsze. Pytanie tylko gdzie będzie przebywać. A twoja dusza? Czy oddałeś już ją Panu? Jezu, Twoje Przenajświętsze ciało zostało zdjęte z krzyża i oddane matce. Jezu, zdejmij z nas ciężar naszych win i oddaj nas w ręce Ojca.
Stacja XIV, Złożenie ciała Jezusa do grobu
Ciało twoje Panie zostało złożone do grobu. Tylko na trzy dni… Było to niejako przejście przez etap śmierci, wytyczeniem drogi wieczności dla człowieka. Spraw Jezu, aby nasza praca nad samym sobą dobrze przygotowała nas do drogi ku wiecznej chwale, gdzie nas oczekujesz.
Ministrancka Droga Krzyżowa
Droga krzyżowa
Rozważania 2011
Wprowadzenie
Jak każdy młody człowiek, tak i Ty, drogi ministrancie, masz osoby, które możesz nazwać swoim wzorem czy wręcz idolem. Takimi autorytetami są np.: rodzice, może jakiś piłkarz: Kuszczak czy Błaszczykowski, gwiazda muzyczna typu Madonna czy Elvis Presley, albo w końcu znani całemu światu naukowcy: Einstein czy Kopernik. Nie oceniam, czy jest to złe czy dobre, w żadnym razie. Chcę tylko, abyś nie zapomniał o jednej, najważniejszej osobie, której na imię Jezus. I dodam do Niego, jego wielkiego sługę, pierwszego ministranta, św. Tarsycjusza.
A teraz już Cię nie zatrzymuję, idźmy za Jezusem drogą krzyżową!
Stacja I
Pan Jezus skazany na śmierć, czyli skazanie Boga na śmierć przez mój codzienny grzech.
Nie raz, przed samym uderzeniem dzwonka rozpoczynającego Eucharystię, posyłam głupie uśmieszki do kolegi stojącego obok, albo kończę opowiadać kawał, który słyszałem w szkole. Idąc zaś w procesji, jak najlepszy radar, rejestruję kto dziś siedzi w ławce. Może jest jakiś kolega, fajna dziewczyna, której zaimponuję, a następnie po Mszy Św. pójdę z nią na spacer. Przez te oraz przez mnóstwo innych moich braków w skupieniu, przestaje się interesować Tym, który jest ofiarowywany za mnie na ołtarzu. Przez mój brak skupienia wskazuję, że nie interesuje się Jezusem. I za Piłatem powtarzam: „Nie moja to rzecz” i umywam ręce.
Nie skazujmy Pana Jezusa przez nasz brak skupienia.
Stacja II
Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona, czyli moje obowiązki
Ostatnio, tak się zastanawiałem, bo sam przez 12 lat byłem ministrantem, jak to jest. Gdy w zakrystii dzieli się obowiązki, nie raz dźwigałem ręce w górę, by jak najwspanialszą i najbardziej okazałą funkcję dostać, ale gdy miałem odrobić zadanie ze szkoły, wyrzucić śmieci, pomóc komuś, zrobić coś dla drugiego bezinteresownie i niezauważalnie, to jakoś w sercu sobie powtarzałem: żeby na mnie nie padło, żebym tylko nie musiał czegoś dodatkowego robić…
Bierzmy, jak Jezus, nasz Pan, krzyż obowiązków: dużych i małych, na swoje ramiona. Odwagi! Do dzieła!
Stacja III
Pan Jezus po raz pierwszy upada, czyli: „jak mi się nie chce iść do tego kościoła…”
Doskonale wiemy, szczególnie starsi ministranci, że służba przy ołtarzu nie zawsze jest czymś, po ludzku, fascynującym. Nie raz doświadczamy chęci rzucenia tym wszystkim i jak kumple z klasy, do kościoła chodzić tylko w niedziele i święta. I najlepiej jeszcze stać na zewnątrz, lub za filarem. W 2006 roku Benedykt XVI w Krakowie do młodych wołał: „Trwajcie mocni w wierze”. Nawet w chwilach kryzysu trwajmy, nie dajmy się zwieść naszym oczom, które widzą tylko wypolerowany kielich i białą, okrągłą hostię. Starajmy się patrzeć oczami wiary, pogłębiajmy naszą wiedzę i wiarę w Eucharystię, módlmy się o pokrzepienie naszych serc. Wtedy jak Jezus, wstaniemy, nie damy się wszystkim fałszom tego świata, nie osiądziemy na „mieliźnie duchowej”. Wypłyńmy na głębie, jest z nami Chrystus!
Stacja IV
Pan Jezus spotyka Matkę Swoją, czyli: „jaki ja jestem mądry, nie potrzebuję rad rodziców”
Przecież jestem ministrantem! Sam doskonale wiem, co jest aktualnie dobre dla mnie, co mogę, a czego nie mogę, a rodzice się tylko jak zwykle czepiają. Ile razy tak było, drogi ministrancie. W każdej służbie przy ołtarzu: ministranckiej, kapłańskiej, zakonnej, bardzo ważna jest pokora. Gdy będziesz myślał, że już nie wiadomo, kim ja to nie jestem, spójrz na swoich rodziców. To im wszystko zawdzięczasz, a jeżeli nawet nie byli oni dla Ciebie dobrzy, to pamiętaj, że szacunek im się należy; dali Ci przecież życie. A gdy zwracają na coś uwagę to wiedz, że po prostu chcą byś był szczęśliwy, nie gardź nimi!
Jezus Chrystus: BÓG! Wtulił się w ramiona swojej i naszej Mamusi: Maryi, bo Ją po prostu kochał. Kochajmy rodziców!
Stacja V
Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi, czyli jak nasz patron św. Tarsycjusz służył Chrystusowi
Młody chłopak z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Nie wyróżniał się niczym szczególnym spomiędzy swoich rówieśników. Gdy poproszono Go by zaniósł więźniom Komunię Świętą, na pewno się ucieszył. Podczas przemierzania miejskich ulic, spotykał różne osoby. Aż w końcu za rogu wyłoniła się grupa chłopców, których zainteresowało, co Tarsycjusz niesie na swej piersi. Gdy ten nie chciał pokazać, bo wiedział, że znaleziony Pan Jezus byłby przez nich podeptany i nie uszanowany, oni wzięli kamienie oraz drągi i zaczęli okładać młodego bohatera Chrystusa. Skulony w kłębek, zdołał jeszcze spożyć swego Mistrza i tak odszedł ze świata. A ja? Czy ja w ogóle, choć raz stanowczo obroniłem wśród kolegów, w szkole, na boisku swojego Pana, Chrystusa Jezusa? Przyznałem się odważnie, że jestem ministrantem?
Stacja VI
Św. Weronika ociera twarz Chrystusowi, czyli „czy wiem co znaczy służyć?”
O tym tłucze się do naszych głów od małego. Że mamy pomagać, wspierać, szczególnie starszych, chorych… Ale co to znaczy dla służby ministranta? Komu służymy? Czynimy to dla Pana Jezusa, nie dla opiekuna parafialnego, księdza przy ołtarzu, czy dla kolegi w szkolnej klasie. Jasne, że im pomagamy bezpośrednio, ale dlatego to robimy, bo sam Zbawiciel służył nam i nie chciał by Mu służono. Jezus mówił: „nie przyszedłem aby mi służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Stacja VII
Pan Jezus drugi raz upada, czyli czy wiem co to znaczy wyznawać rycerskie hasło: „Króluj nam Chryste”?
Nie przypadkowo hymn „Króluj nam Chryste” jest zawołaniem każdego ministranta. Chrystus to nasz Wódz, a my jesteśmy Jego rycerzami. Każdy rycerz walczy ze swymi słabościami, nie ustaje. Gdy nawet przegra jakąś walkę, honor wypływający z powołania ministranckiego, nie pozwala mu leżeć w błocie grzechu. Powstaje.
Zawsze smutnym pozostaje dezercja z pola bitwy dobra ze złem. Ci, co spośród nas odeszli, bo im się nie chciało, bo znudzili się Mszą Świętą, bo nie chcieli budować swojej relacji z Bogiem, bo koledzy ich wyśmiali, bo nie mogli się dłużej wyspać, polegli na polu bitwy i Chrystusowy Miecz Miłości złamali. Nie dajmy ulec zwątpieniu, czy pokusom, trwajmy przy naszym Wodzu. Bo tylko On może dać nam prawdziwe szczęście. Tylko On!
Stacja VIII
Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty, czyli jak lubimy być dostrzeżeni, pochwaleni i zauważeni…
Wyprana czysta alba, czerwony kołnierz czy nowy animatorski krzyż. Lubimy być zauważeni. Najlepiej jeszcze, żeby po Mszy mama w domu, albo koleżanka przed kościołem, pochwaliła: „ale świetnie czytasz!” albo: „z pateną dziś stałeś kapitalnie!”. A Jezus mówi; „nie płaczcie nade Mną”: skupcie się na swoim zbawieniu. Jak często popadamy w pychę i myślimy o sobie, że jesteśmy już przynajmniej papieżami. Za chwilę Jezus upadnie po raz kolejny. To nasza wyniosłość podstawiła nogę Jezusowi.
Stacja IX
Pan Jezus upada po raz trzeci, czyli bycie dobrym ministrantem
Kto to jest dobry ministrant? Ten, co ma zawsze złożone ręce? NIE! To może taki, który nigdy nie zaspał na poranną służbę? Też NIE! No to z pewnością ten, który najwięcej plusów zebrał podczas całego roku? Jaka odpowiedź? Niestety NIE. No to ja już nie wiem… Widzisz, skupiamy się często tylko na tym, czego doświadczamy i widzimy. Te sprawy też są ważne, nawet bardzo, ale o wiele ważniejsze jest to, co ja mam w sercu. Czy JA, chcę służyć Panu Jezusowi, czy JA tego pragnę? A plusy i cała reszta sama przyjdzie. Chrystus upada, dlatego że wielu z pośród nas zapomniało o Nim, a skupiło się na plusikach, nagrodach, wycieczkach, pochwałach rodziców i kolegów. Tyś mój Pan!
Stacja X
Pan Jezus obnażony z szat, czyli moment, kiedy zdejmuję szaty liturgiczne i wychodzę z kościoła
Przy ołtarzu idealnie wyprostowaną sylwetka, ręce złożone jak dwie deseczki, fryzura na „glanz”, skupienie na twarzy, po prostu wzór do naśladowania…
A powiedz mi drogi ministrancie, ile razy zdarzyło Ci się, że dosłownie 5 minut po opuszczeniu kościoła, zapomniałeś kim jesteś? Ministrantem masz być wszędzie! Nie tylko przy ołtarzu, ale także wszędzie tam, gdzie jesteś na co dzień: szkoła, dom, sklep, boisko itp. Dzięki Ci Panie, że jestem ministrantem!
Stacja XI
Pan Jezus do krzyża przybity, czyli moja modlitwa
Każdy gest, czy funkcja na Eucharystii jest ważna. Ale o wiele ważniejsze jest to, co możemy czynić nie za pomocą rąk. Mowa o modlitwie. Po to właśnie zostaliśmy powołani, jako ministranci, aby się modlić, być tym pierwszym okręgiem, który otacza ołtarz. A czym jest modlitwa? Ktoś powiedział: modlitwa jest jak szmer wiatru: nie widać go, ale każdy go czuje. Modlitwa to dialog z Panem. „Panie: dziękuję, przepraszam, proszę, Panie umocnij, weź w opiekę, prowadź, kieruj, obdarz Swoją Miłością, aż po sam krzyż”. Chrystus, Zbawiciel świata!
Stacja XII
Pan Jezus umiera na krzyżu, czyli kim jestem pod krzyżem?
Chrystus spojrzał w górę i wzionął ducha. Kim jestem pod Jego krzyżem? Janem, który wiernie trwał przy Matce Maryi? Może Piotrem, który zląkł się i trzy razy się Go zaparł? A może też faryzeuszem, który w gestach i czynach widzialnych, wydaje się być święty, ale gdy tylko przyjdzie okazja to wrzeszczy z tłumem: „na krzyż”? Lub jeszcze samym Judaszem, zdrajcą, bądź Piłatem? Kim jestem?! Jestem ministrantem, wiernie trwającym przy ołtarzu, który jak św. Tarsycjusz nie boi się oddać życia za Jezusa. Panie proszę Cie uczyń mnie takim, Swoim sługą!
Stacja XIII
Pan Jezus zdjęty z krzyża, czyli pamiętaj, że po trudach zawsze przychodzi radość
Drogi ministrancie pamiętaj o jednej bardzo ważnej rzeczy. Są momenty, kiedy masz wszystkiego dosyć i stoisz na krawędzi: iść do tego kościoła, czy nie? Przebrać się i służyć, czy razem z kumplami stać na zewnątrz i tak „przeżywać” Eucharystię… Zawsze, gdy przezwyciężymy jakikolwiek trud, który kosztuje nas samozaparcie się siebie i poddanie woli Bożej, przychodzi moment radości, nowych sił, odpoczynku. Tylko silnych swych rycerzy doświadcza Pan. Wytrwaj na swym krzyżu, a gdy męka się skończy, zostaniesz zdjęty w chwale i Pan Ci wynagrodzi po stokroć. Do boju!
Stacja XIV
Pan Jezus do grobu złożony, czyli cisza twojej zakrystii, kościoła
Na pewno zdarzyło Ci się, że przyszedłeś do kościoła, jako pierwszy. Spotkałeś wtedy w środku ciszę. I na pewno w większej, czy mniejszej mierze uderzyło Cię to doświadczenie. I to właśnie z ciszy wyłania się odgłos dzwonka, który rozpoczyna Eucharystię, to cisza daje początek wesołemu Alleluja. To w ciszy wielkanocnego poranka dokonał się największy cud, Chrystus Pan, nasz Wódz, Mistrz, Przyjaciel… powstał, zmartwychwstał! Zakochaj się w ciszy, polub ją, to w niej odnajdziesz Pana, odnajdziesz porządek serca, rozwiążesz każdy problem, umocnisz się. To wszystko zasługa Tego, który w niej przemawia – Jezusa Naszego Pana!
Zakończenie
Panie, to ja, ministrant, wierzę, że jestem Twoim sługą. To prawda; często nie domagam, zawalam, gadam na Mszy Świętej, dłuży mi się, nie chce mi się skupić i przygotować do Eucharystii. To prawda, że czasem poza kościołem zachowuję się całkowicie inaczej. Panie, Ty to wiesz. Dlatego przemień mnie, zmiażdż mój grzech. Pragnę Ciebie, przemień mnie w Siebie, bo wtedy będę prawdziwym Twym żołnierzem! Króluj nam Chryste! Nasz Wodzu! Amen.
br. Sylwan OFM
Minirekolekcje adwentowe 2005
Myśli adwentowych kilka
Adwent jest wspaniałym okresem liturgicznym bogatym w symbolikę i treści, które możemy rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim jest to okres zarówno przygotowywania się do jednego z najstarszych świąt chrześcijańskich, jakim jest Boże Narodzenie, wczucia się w starotestamentalną ludzkość, która z niespokojną tęsknotą oczekiwała Narodzin Zbawiciela jak i zwrócenia uwagi na wymiar chrześcijańskiego życia, które jest nieustannym czuwaniem i oczekiwaniem na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa w chwale. Ten dwojaki charakter Adwentu podkreśla I prefacja adwentowa w słowach: On przez pierwsze przyjście w ludzkiej naturze spełnił Twoje odwieczne postanowienie, a nam otworzył drogę wiecznego zbawienia. On ponownie przyjdzie w blasku swej chwały, aby nam udzielić obiecanych darów, których, czuwając, z ufnością oczekujemy. Chrześcijanin z ufnością oczekuje Jezusa Chrystusa, nie mogąc doczekać się na spotkanie z Nim. Zawsze jest gotowy. Zawsze czujny. Zawsze wrażliwy na swój grzech.
W przeżywaniu Adwentu z pomocą przychodzą nam święci, szczególnie Jan Chrzciciel, którego można chyba nazywać patronem Adwentu. Św. Marek rozpoczynając swoją Ewangelię cytatem z księgi proroka Izajasza „Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!” (Mk 1,2-3) chce skierować nasze myśli właśnie w stronę Jana Chrzciciela. Oczywiście, słowa te zapowiadają tego wielkiego proroka, który był głosem wołającego na pustyni i przekazywał dobrą nowinę o Wcieleniu wszystkim ludziom. I pozornie może nam się wydawać, że wołanie proroka Izajasza dotyczy tylko jego. Nic bardziej błędnego. Izajasz kieruje swoje słowa również do nas. Chce, abyśmy my również zaangażowali się w głoszenie Ewangelii słowem i czynem, a przez to urzeczywistniali Królestwo Boże już tu na ziemi. Ale, żeby tak się stało, to dobro, które jest w nas głęboko ukryte, musi eksplodować poprzez miłość. A dzięki zanurzeniu w niej będziemy mogli odkrywać prawdę o Stwórcy i Jego planie zbawienia, a także ukierunkować nasze życie ku Bogu żywemu.
Ale jak wiemy to nie jest takie proste, bo życie we współczesnym świecie wymaga wiele wysiłku. Cały świat gdzieś pędzi -w zasadzie nie wiadomo dokąd- i my, żebyśmy nie zostali z tyłu, przyłączamy się do tego szaleńczego biegu. Jednakże na dłuższą metę tak się nie da. Trzeba w końcu odpocząć. Wziąć oddech. Zastanowić się. I to chce nam pokazać swoją postawą ów wielki prorok Jan Chrzciciel, który usunął się na pustynię, aby rozpoznawać wolę Boga. Adwent jest właśnie takim czasem, w którym chcemy zastanowić się nad swoją wiarą, wyprostować ścieżki i przygotować drogę Bogu do naszego serca. Do tego zachęca nas św. Anzelm: Dalejże, marny człowieczku! Opuść na chwilę twoje zajęcia, uchyl się nieco od nawału twych myśli. Odrzuć ciążące ci troski, odłóż pochłaniające cię prace. Zajmij się choć trochę Bogiem, spocznij w Nim przez chwilę. Wejdź do wnętrza swego serca, wyklucz wszystko, co nie jest Bogiem i co nie prowadzi do Niego. Zamknij wejście i szukaj Jego samego.
Pan Bóg mieszka we wnętrzu człowieka i szukającym Go daje się znaleźć, a znajdując Go, człowiek otrzymuje niesamowitą łaskę nadziei, która umacnia wiarę i uzdalnia do wszelkiego działania. Musimy zdawać sobie sprawę, ze nadzieja jest wielkim darem Bożym, który bierze początek z wiary i odnawia swą moc w zdrojach miłości. Nie wolno nam zaprzepaścić wielkiego daru nadziei, bo tylko ona nadaje sens oczekiwaniu i podtrzymuje nas w stanie gotowości na spotkanie z Tym, który pierwszy umiłował.
Żeby jednak znaleźć Pana Boga, musimy na nowo odkryć wartość ciszy. Nie możemy jej zagłuszać, bo w niej przychodzi Pan Bóg i pragnie obdarować nas nadzieją. Chce skruszyć betonowy mur, którego cegłami są nasze grzechy, i na nowo narodzić się w naszym sercu, wprowadzając do niego pokój. Trwać w ciszy nie jest łatwo, ale warto. Jej owoce są błogosławione. O tym pisze św. Faustyna Kowalska w swoim „Dzienniczku”: Moja cisza dla Jezusa. Starałam się o wielką ciszę dla Jezusa. Pośród największego gwaru Jezus miał zawsze ciszę w moim sercu, chociaż mnie to nieraz wiele kosztowało. Ale dla Jezusa cóż może być wielkie, dla Tego, którego kocham całą siłą mojej duszy? (Dz, 185).
Prośmy Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą, która uczy nas ufnej modlitwy i która zachowywała pełne czci milczenie, rozważając wielkie tajemnice wiary, aby pomogła nam wytrwać w cierpliwości i abyśmy przy końcu naszego adwentu – oczekiwania na spotkanie z Panem, mogli powiedzieć za świętym Pawłem: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego (2 Tm 4,7-8).
Marek
Minirekolekcje adwentowe 2005
I niedziela Adwentu
Koniec roku liturgicznego to czas podsumowania nie tylko wydatków w naszych kościołach, ale przede wszystkim zatrzymania się nad swoim życiem i odpowiedzi na zasadnicze pytania. Niedawno przeżywaliśmy uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych – dni te, choć radosne w swej wymowie, winne w nas przywołać eschatologiczną refleksję nad sensem naszego życia, uświadomić jego ulotność i nieuchronne zmierzanie ku wieczności, a także naprowadzić nas na właściwą drogę, póki jeszcze nie jest za późno. Bliskość tych świąt odzwierciedla się w starotestamentalnych czytaniach, które nawołują do przygotowania miejsca Panu i mówią o jego narodzeniu. Trzeba w tym momencie ukazać dwa oblicza; dwie części tego okresu.
Pierwsza, trwająca od pierwszej niedzieli do 17 dnia grudnia jest czasem proroka Izajasza, z którego księgi odczytywane są perykopy czytań mszalnych. Ta część Adwentu ma nam uświadomić, iż oczekujemy nie tylko na cielesne przyjście (narodzenie) Chrystusa, ale przede wszystkim na to, do czego zmierza nasza dusza – na Ostateczne przyjście na końcu czasów (paruzja). Ponadto szczególnego wymiaru okresu poświęconego Maryi, przybiera adwent poprzez Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, która przypada 8 grudnia. Uświadamiamy sobie wówczas ogromna rolę Maryi jako bezgrzesznej Matki, która w pokorze wychowywała Jezusa Chrystusa – przyszłego Odkupiciela ludzkości.
Druga część Adwentu stoi pod znakiem szczególnego świadectwa jakie dawał o Mesjaszu największy spośród tych, którzy powstali z niewiasty – Jana Chrzciciela. ‚Przygotujcie drogi dla pana, dla Niego prostujcie ścieżki’. To bezpośrednie wezwanie do godnego przygotowania na święta Narodzenia Pana puka do naszych serc z pytaniem: ‚Czy jesteś gotów przyjąć Chrystusa?’, ‚Czy twoje życie wskazuje na to, że oczekujesz tego niebiańskiego Gościa w twoim sercu?’. Osobiście nasuwa mi się także niedawno odczytywany fragment Ewangelii, gdy czytamy: ‚Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na Ziemi gdy przyjdzie?’. Być może to, co teraz wydaje się nam dobre i godne, jest tylko niewinna częścią obłudy, która ogarnęła nasze życie. Trzeba nam świeżego, trzeźwego a nawet krytycznego spojrzenia na sprawę mojego wnętrza. Czy nie popadłem w swoistą rutynę duchową, która przesłania mi wezwanie do ustawicznego nawracania się i odnowy mojego życia? Jeśli tak, to nie jest jeszcze za późno, bym zmienił swoją relację i oczyścił swoje sumienie. Pierwsza niedziela Adwentu jest także niedzielą trzeżwości. I to nie tylko w rozumieniu abstynencji, ale takze jako trzeżwosci sumienia. Jak mawiał Ojciec Świety Jan Paweł II, człowiek czuwania, to człowiek sumienia. Taki, który rozpoznaje zło i dobro – ze zła stara się poprawić, a dobro w sobie rozwija.
Lecz pamiętaj; czuwaj, bo nie wiesz, kiedy To na ciebie przyjdzie.
Lecz co wam mówię, mówię wszystkim:
Czuwajcie! (Mk 13, 37).
Serdeczne Bóg zapłać za korektę i współpracę ks. dr Jackowi Plechowi z par. Chrystusa Króla w Katowicach.